Związani z Kremlem analitycy od kilku miesięcy wróżyli poważne napięcie w relacjach rosyjsko-białoruskich. Podliczono nawet, że Białoruś za rządów Aleksandra Łukaszenki dostała od Rosji ponad 100 mld dol. w postaci tanich surowców energetycznych i licznych jawnych i niejawnych dotacji. Rosyjskie media zarzucały z kolei władzom w Mińsku „brak lojalności” i wypominały, że Białoruś do dzisiaj nie uznała niepodległości oderwanych od Gruzji Abchazji czy Osetii Południowej.
Nie uznała też rosyjskiej aneksji Krymu. Od miesięcy spekulowano, że Kreml ma „ponownie przyjrzeć się” relacjom z Białorusią. Karty odsłonił rosyjski premier Dmitrij Miedwiediew, który pod koniec ubiegłego tygodnia odwiedzał Brześć. W Mińsku jego wypowiedź została odebrana jako propozycja inkorporacji Białorusi.
Decyzja Putina: Władywostok nowym centrum Dalekiego Wschodu.
